Miriam

Z reguły w swoich książkach piszę o świecie zakochanych, jednak świat ten przedstawiam w niezbyt kolorowych barwach, to znaczy – zawsze historie w nich zawarte naznaczone są jakimś defektem, ściślej – nie kończą się tak oczekiwanym w przypadku miłości happy endem. W niniejszej mikropowieści postanowiłem ten trend odmienić i przedstawić historię, która nareszcie kończy się pozytywnie. Tym chętniej to robię, że, podobnie jak w poprzednich opowieściach, ta historia również dotyczy mojej osoby, więc tym samym jest dla mnie niezmiernie budująca i dobrze rokująca na dłuższą czy też krótszą przyszłość. Który z tych wariantów wybierze los, pokaże czas.

Dlaczego tym razem taka właśnie książka, o wydźwięku optymistycznym? To proste: bo to moja historia i moje doświadczenie, a także dlatego, że niniejsza historia nadal się toczy, więc istnieje również nadzieja, że tym razem wszystko zakończy się dobrze. Poza tym świat zakochanych jest niezwykle interesujący. Jest on bowiem totalnie innym obszarem naszej rzeczywistości, o wiele, że tak powiem, mniej przyziemnym – to z jednej strony, z drugiej zaś – jest on o wiele bardziej kolorowym, czy nawet wręcz bajkowym. Nie znaczy to wcale, że jest nieprawdziwy, w jakiś sztuczny sposób wygenerowany, wręcz przeciwnie – on jest jak najbardziej realny! Z tym jedynie zastrzeżeniem, że pozostaje niejako odosobniony, może nawet w pewien sposób odizolowany od świata rzeczywistego, poprzez rozrzedzenie go nieobecnością innych, a zagęszczony sobą – dwojgiem zakochanych w sobie ludzi. Ich obecność bowiem, wspólnota ich miłości zbudowana na wzajemności łączącego ich uczucia, jest w zasadzie wszystkim, czego w tym momencie dwoje zakochanych w sobie ludzi pragnie i wszystko i wszystkich innych im ona zastępuje. Zbyteczni są zarówno rodzice, bracia i siostry; niepotrzebni są przyjaciele, przyjaciółki, czy bliscy i dalsi znajomi – oni mają w tym momencie siebie nawzajem i to im w zupełności wystarcza. To jest ich świat, świat tu i teraz, właśnie ów świat zakochanych! I jeżeli nawet nie uda im się przeżyć całego życia wspólnie, nie zestarzeją się razem, nie zdołają ochronić swojej miłości, to jednak warto w tym świecie poprzebywać choćby i przez krótką chwilę. Bo to znaczy należeć w danym momencie od początku do końca do kogoś, kto poza nami nie widzi całego zewnętrznego świata, niczego innego nie dostrzega, nikogo oprócz nas nie pragnie. Istnieje tylko On i Ona, liczy się dla nich tylko tu i teraz, tam i wtedy, i potem, i ewentualnie jeszcze kiedyś. Tak jak owo kiedyś zaistniało właśnie na kartach niniejszej mikropowieści.

Ze względu na sposób wyświetlania treści, materiały mogą się dłużej ładować lub strona może wymagać odświeżenia.

Translate »