Rok pierwszy – rok ostatni

Osoby:
Ta
Ten
Tamten










































Ta:
Ten:
Ta:
Ten:
Ta:










Ten:

Tamten:
Ten:

Tamten:
Ten:
Tamten:


Ta:

Ten:
Ta:
Tamten:
Ten:
Tamten:

Ta:





Ten:
Ta:



Ten:

Ta:
Tamten:

Ta:


Ten:

Ta:



Tamten:
Ten:
Tamten:
Ten:
Tamten:

Ta:
Ten:

Tamten:

Ta:
Ten:

Ta:
Ten:
Ta:
Ten:

Tamten:

Ta:


Tamten:
Ten:
Tamten:

Ta:

Ten:
Ta:
Tamten:
Ten:


Tamten:


Ta:
Ten:
Ta:


Tamten:






Ten:





Ciemność. Szum kaskady, która z wolna traci na sile,
przechodząc w rytmiczne uderzenia pojedynczych kropel;
po chwili słychać tylko jedną; następnie przeradza się ona
we wrzask noworodka. Wraz z nasileniem się światła
punktowego nr 1, głos noworodka zanika. Światło
skierowane jest na wygódkę pierwszą, której otwór jest
większy niż zwykle. Ukazuje się w nim głowa. Jest to Ten.
Ma długie zaniedbane włosy, zarośniętą twarz, wzrok
znamionujący strach. Po chwili światło pkt. nr 2 rozświetla
drugą wygódkę. Z tej również wyłania się głowa. Jest to
Tamten. W swoim niechlujstwie podobna jest do tej
pierwszej. W pewnym momencie rozpoczyna się między
nimi mimiczna „wojna”. Gdy chcą wyjść, by się zmierzyć ze
sobą w walce na otwartej przestrzeni, otwory wygódek
okazują się zbyt ciasne. Zmęczeni próbami wyjścia z nich,
znikają w nich wraz z wyciemnieniem i pojawieniem się
świergotu ptaków.

Pauza.

Światło punktowe nr 1 rozświetla wygódkę pierwszą.
Wyłania się z niej Ten. Teraz jednak wygląd jego jest już o
wiele bardziej cywilizowany. Uważnie i ostrożnie rozgląda
się dokoła, po czym wyjmuje jakąś żywność i zaczyna jeść.
Po chwili światło pkt. nr 2 rozświetla drugą wygódkę, z
której wyłania się Tamten. On również jest relatywnie
odmieniony. Gdy Ten go spostrzega, odwraca się do niego
tyłem, nie przerywając posiłku. Tamten również zaczyna
konsumować, ale robi to w ukryciu. Obaj są wobec siebie
podejrzliwi i nieufni, a swoje posiłki pochłaniają niezwykle
chciwie. Uczcie tej towarzyszą niezbyt wyszukane efekty
dźwiękowe: beknięcia, czkania, mlaskanie, czy wreszcie
pierdnięcia. Z ciemności, pomiędzy wygódkami, wychodzi
Ta. Ten i Tamten starają się na różne sposoby przyciągnąć ją
do siebie. Ten zwycięża w tym dziwnym i nietypowym
pojedynku na prężenie muskuł i robienie min. To jednak, co
mu najbardziej pomaga w przyciągnięciu uwagi Tej, to
posiadanie pewnych kosztowności – kolia, bransoletka,
pierścień itd., itp. To powoduje, że Ta niejako „traci” głowę,
po czym znika w otworze jego wygódki. Za nią podąża Ten.
Następuje wyciemnienie i pojawia się świergot ptaków. Po
chwili rozlegają się odgłosy niewidocznej dla oka kłótni,
dobiegające z otworu, w którym wcześniej znikł Ten i Ta.
Świnia! Świnia i cham! Gdzie ja miałam oczy…?
Tam gdzie zwykle – w dupie.
Prostak.
Milcz, zdziro.
Cham i prostak!
Następuje uderzenie w twarz i rozlega się płacz Tej.
No, bij, bij – zabij mnie!, damski bohaterze.
Przez jakiś czas słychać płacz Tej, który przechodzi powoli
w ciche kwilenie, po czym następuje niczym niezmącona
cisza. Po pewnym czasie w półmroku sceny pojawia się Ta;
pełna czujności ostrożnie przekrada się do wygódki drugiej i
po chwili znika w jej wnętrzu. Następuje rozświetlenie
sceny. Pojawia się Ten.

Po chwili.

Dziwka. Dziwka!
Z wygódki nr 1 wygląda Tamten.
I czego się drzesz, wariacie? Ludzi pobudzisz.
Dziwka! Wiem, że jest u ciebie. Ale ja nie przepuszczę – do
sądu podam!
A podawaj sobie. Co mnie to…
Alfons! Alfons jesteś i tyle.
No, uważaj na słowa…
Wyłania się Ta.
(do Tamtego) Nie rozmawiaj z nim, kochanie – nie warto.
(do Tego) A ty się lepiej odczep ode mnie!
Milcz, zdziro!
Cham! Cham i gbur.
Już raz cię ostrzegałem…
A pocałuj ty mnie w dupę, alfonsie jeden.
No, koleś, tym razem przeholowałeś.
Chce wyjść, ale coś go blokuje. Podobna sytuacja jest z
Tym.
Daj spokój, kochanie, to prostak. Żeby mnie nie wziął siłą,
nigdy bym z nim nie była.
Obaj zaczynają „strzelać” w siebie np. pestkami z lufek, z
procy, czy równie czymś podobnym a nieszkodliwym. Mogą
też rzucać w siebie skórkami z bananów, ogryzkami z jabłek
itd., itp.
Oddaj mi ją! Ona jest moja, pętaku.
Ja – twoja?

Pauza.

Szczoch! Szczoch jesteś i gnojek. Ja twoja?!
Za mało cię utłukłem, dziwko, co? Ale jeszcze wpadniesz w
moje ręce. Wtedy inaczej zaśpiewasz.
Niedoczekanie twoje. Nigdy!
Widzisz, śmoku z kroku? Mnie wybrała. Mnie! Więc odwal
się wreszcie od nas raz na zawsze.
Chcesz wiedzieć, dlaczego odeszłam do ciebie? Bo ty nigdy
nie dałeś mi tego, czego szukałam, czego oczekiwałam, a co
on mi dał. Nigdy tego nie miałeś i…
Wiedziałem, że myślisz jednak łechtaczką a nie głową. Ty
kurwo!
Jak możesz?!… Jesteś bydlę! Prymitywne bydlę – nie, nawet
tym nie jesteś. Ty jesteś… jesteś…
Płacząc znika w otworze wygódki. Ten i Tamten nadal
prowadzą ze sobą walkę.
Bałwan! I niemota. Baba go rzuciła.
Jeszcze to odszczekasz, pętaku!
Możesz mi skoczyć, miernoto.
Już ja cię dopadnę, wierz mi. Mam swoje sposoby.
Nie strasz – nie strasz, bo się zesrasz.
Wyłania się Ta.
Ale mu dowaliłeś, kochanie.
Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Ciebie też ta szmata
zdradzi – zobaczysz.
No patrz – prorok. Ale dzięki za tę nie wartą nawet funta
kłaków darmową przepowiednię.
Z niego taki prorok, jak z koziej dupy trąba.
Że ja też z taką szmatą byłem tyle czasu… Nie do
uwierzenia!
Ciesz się, że aż tyle wytrzymałam w tej niewoli.
Co ty pieprzysz?! Miałaś wszystko, co chciałaś…
Wolności nie miałam. Wolności!
Gówno prawda! Widocznie jej miałaś za dużo, jak zdołałaś
uciec, dziwko. Ale jeszcze przyjdzie czas, że się policzymy.
Co, znowu straszysz? To staje się już nudne. Zmień lepiej płytę – rzęzisz.
Gryzie cię, że nie umiesz przegrywać, co? Ale lepiej pogódź
się z tym. Nigdy, tak naprawdę, twoja nie byłam i nigdy już
nie będę. Słyszysz? Nigdy!
Właśnie. Słyszałeś? To teraz spadaj.
Załatwię was jeszcze.
Tak – tak, idź do mamusi się poskarżyć. Albo do kumpli – najlepiej do przedszkola, żeby ci rękę rozbujali.
Chodźmy, kochanie. Mówiłam ci że to palant – nie warto z
nim rozmawiać.
Dziwka! Dziwka i alfons! Doskonała para!
Nie zwracaj na niego uwagi, najdroższy. To pieniacz.
Palant!
Pederasta!
Tamten i Ta wybuchają śmiechem.
Pederasta i pieprzona lesba!
Zamknij lepiej zgryz, bo ci resztki rozumu wyciekają. A
przecież nie grzeszysz nim. To towar mocno deficytowy u
ciebie.
Dureń. Zwykły dureń!
Zaczekaj – jeszcze nie skończyłem!
Mam dosyć twojego przykrego widoku i tego, co mówisz.
Żegnaj, śmieszny człowieczku.
Ta znika.
Ma rację – jesteś śmieszny. Wręcz żałosny!
Znika w ślad za Tą.


Po chwili.


Śmieszny… Ja śmieszny… Już ja wam dam śmiesznego, że
popamiętacie na całe życie.


Pauza.


Ja tak tego nie zostawię. Jeszcze sobie o mnie przypomnicie,
gołąbeczki. Bokiem wam wyjdę! Obiecuję. A ty, pieprzony
pederasto, jeszcze odszczekasz to, co powiedziałeś.
Następuje wyciemnienie i świergot ptaków, po czym
zaczyna rozbrzmiewać muzyka zespołu Raz Dwa Trzy,
utwór pt. Policjanci w Atenach udają Greka.


Po chwili.


Rozświetlenie całej sceny. Dopiero teraz widać, że te dwie
wygódki znajdują się w jednym wielkim otworze. Ten i
Tamten nadal prowadzą swoją własną „wojnę”. Następuje
powolne wyciemnienie. Walka trwa jeszcze jakiś czas, po
czym wszystko cichnie wraz z powolnym wyciszeniem
muzyki. Po chwili rozlega się szum kaskady, który
przechodzi w rytmiczne uderzenia pojedynczych kropel.
One z kolei wtapiają się po chwili w muzykę, która
wcześniej wyciszona, teraz powraca i rozbrzmiewa do
końca.

Kurtyna

Translate »